Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 kwietnia 2011

Pirat Jacek

Pirat Jacek
Aleksander Serwiński

Życie pirata, fajna rzecz. Zdarzają się jednak sytuacje, że siedzisz po pas w gównie. Często, na przykład dziś, dosłownie. Strażnik, mimo błyskotliwego przebrania (tydzień zapuszczania włosów na nic) mnie poznał. No to ja hyc do kanałów. Jemu ta droga nie przypadła do gustu, bo dał sobie spokój. Bo co tu dużo mówić. Bród, smród i aligatory.  Właściwie to tylko plotka rozpuszczona przez piratów, by zniechęcić tych, którym bród i smród nie przeszkadza. Może małe dzieci w to wierzą, ale Jacek nie był małym dzieckiem. Był dużym i dzielnym piratem. Wtem usłyszał ryk. Chwilę później już jakiś wielki kształt płynął prosto na niego. Z wody wystawał łuskowaty zielony ogon.
-Cholera… - Wydukał tylko nasz młody pirat.

                                                                       ***

Po długiej kuracji, zastąpieniu nogi drewnianą i wypiciu paru beczek rumu, Jacek był gotowy, by ruszyć po przygodę. I po długo wyczekiwany skarb. Nie mógł się doczekać tego, co miało go czekać. Więc okrutny los, przy pomocy okrutnego mydła, postanowił zakończyć jego przygody, zanim się zaczną. Jacek pośliznął się. Coś chrupnęło. I nie było to mydło.

                                                                       ***

Po dwumiesięcznej kuracji i wypiciu paru kolejnych beczek rumu jego ręka odzyskała sprawność. Przygoda czeka! Falujące morze, setki nieodkrytych wysp, skarby, potyczki na miecze, bitwy morskie, a wszystko tuż za rogiem. Ubrał się jak przystało na kapitana jednoosobowej łodzi. Wziął swoją nieco zardzewiałą szpadę (po przygodzie w kanałach) i ruszył naprzeciw przygodzie. Prosto pod palmę. A tam już czaił się złowrogi kokos.

                                                                       ***

Jacek obudził się po dwóch dniach, ale ból głowy minął dopiero po trzech. Znów rum, wygodne łóżko w karczmie i lenistwo. Trwało to aż do otrzymania rachunku. Te ostatnie dni nie były zbyt zyskowne, a on nigdy nie był bogaczem. Pozostało sprzedać szablę i łajbę. Szansa na bogactwo i przygodę odeszła. Pozostała śmierć. Wszedł po kolana w wodę i wydał się żółwiom morskim na pożarcie. Ale na domiar złego, one nie miały zamiaru go zjeść! Więc postanowił się powiesić. Ale gałąź pod nim się zarwała, a on sam spadł z urwiska na łeb na szyję. Skręcił kark.

2 komentarze:

  1. Pirat Jacek jest naprawdę świetnym przykładem postaci tragiczno-dramatycznej, albo mającej po prostu wielkiego pecha [czy może niewiarygodne szczęście?]. Podobała mi się osobiście jego śmierć. Była prosta tak jak i sama postać. Po prostu skręcił kark. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pirat Jacek jest bardzo podobny do Don Kichota. Chce przeżyć piękną podróż i wiele przygód. Podobnie jak Don Kichot. Jemu tez się nie udawało a miał wielkie fantazje i zamiary. To jak Jacek chciał się zabić świadczy o jego kruchości. Z tego opowiadania nie możemy wywnioskować czy pirat zmarł czy nie, ponieważ skręcenie karku nie równa się śmierć ale może być to dożywotni paraliż ciała. Nie wiemy czy pirat zginął czy jest kaleką do końca życia. To pytanie nie będzie mi dawać spokoju.

    OdpowiedzUsuń