Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 maja 2011

(Nie)zwykłość


(Nie)zwykłość
Aleksander Serwiński

Są ludzie, od których bije. Biją od nich cechy, uczucia, emocje… Gdy widzimy takiego człowieka, choćbyśmy go nie znali, to mówimy:
- Poczciwy staruszek – albo – Szubrawiec – a czasem – zatraceniec.
Na pierwszy rzut oka poznajemy dziwaków, fanatyków i chamów. On nie był taki. Był taki zwyczajny. Średniego wzrostu, nie gruby, ani chudy, taki średni. Nie miał żadnych cech szczególnych. Włosy miał… no takie średnie. Nosił zwykłe ciuchy. Ni to brudne, ni śmierdzące, ale też nie żadna rewelacja. Jedynie oczy miał niezwykłe. Wcielenie mroku. Oczy tak czarne, że gdy w nie spojrzałeś, to się w nich zapadałeś. Spadałeś w niekończącą się otchłań czerni. Co o nim jeszcze można powiedzieć? Mieszka przy ul. 4 Kos. Ni to slumsy, ni pałace. Taka tam średnia dzielnica. Był taki… zwykły. I tak zwykłość, była niezwykła.

***

Panie! – Powiedział szkielet – już czas.
Wtedy nekromanta dał znak. Setki zombie wyszły z kanałów i atakowały cywili. Zaczęła się rzeź. Z właściwym sobie spokojem, Baltazar, usiadł w fotelu i zajadając krewetki oglądał rzeź za oknem. Całe życie był nikim. Los sprawił, że jego życie była najnudniejszym. On się temu przeciwstawiał z całych sił. W końcu się udało. Pewnej nocy znalazł w podmiejskiej jaskini księgę. Wtedy nie wiedział jak bardzo się zmieni jego życie. W końcu emocje. W końcu coś się dzieje. Uśmiechnął się pod nosem. Zabić tysiące… z nudów. Rzeź skończyła się niesatysfakcjonująco szybko.
- To za mało – pomyślał – potrzeba więcej. Więcej ciał, zombie i spalonych miast.

***

Wieść o ataku rozbiegła się jak zaraza. A po Kez, padły jeszcze dwa miasta. Mało, kto przeżył, nikt nic nie wiedział. Wtedy legion paladynów, któremu przewodził Johen von Sztraus. Tysiące najlepszych żołnierzy Imperium, robiło wrażenie. Ale czy wystarczą przeciw hordom zombie?

***

Wyszechrat był ruiną. Miasto płonęło. Niegdyś największe miasto na rolniczym południu kraju. Niegdyś tętniące życiem. Dziś śmierdziało śmiercią i zgnilizną. Wszędzie pełno zombie.
- Do ataku! – Krzyknął Sztraus. A pod krokami Legionów ziemia zadrżała.

***

Bitwa trwała długo. W końcu jednak paladynom udało się przebić przez hordy zombie. Byli niczym złoty trzon wbijający się w bezmózgą masę. Ich wiara zapał i umiejętności, przeważyły nad dziesięciokrotną przewagą wroga. Gdy wojskom Imperium udało się rozbić główne siły, dobicie reszty było tylko formalnością.  Nekromanta winny tych zbrodni, wcale się nie krył. Wręcz przeciwnie. Po przegranej bitwie, nagle pojawił się obok Sztrausa, pogratulował mu zwycięstwa, zmienił się w kota i uciekł do lasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz