Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 kwietnia 2011

Pierwsze opowiadanie

Wspominki trzeciej wojny.
Aleksander Serwiński

Berlin, wymarsz wojsk.

To się nazywa pech. Ledwo 55 lat od drugiej wojny światowej, a już nadeszła kolejna. Dziadek zginął za Niemcy. Ojciec za Trzecią Rzeszę. Ja pewnie padnę za Czwartą Rzeszę. To już taka „tradycja”. Kiedy rząd Brytyjski wykrył u nas broń termojądrową sytuacja przybrała niekorzystny obrót. ONZ nakazał oddanie całej broni, zaprzestanie zbrojenia oraz zapłacenie wielkiego trybutu. Przyparci do muru przez NATO i ONZ nie mieliśmy żadnego wyboru. Zaatakowaliśmy. Młody Fuhrer Jolds jest ambitny. Gdy cztery lata temu, po przewrocie lipcowym, przejął władzę, a do Niemczech znów zawitał nazizm, wszyscy to wiedzieli. Po początkowych sukcesach nastąpiły kolejne. NATO było zbyt rozbite i skłócone politycznie, by przeciwstawić się sprawnej, nowoczesnej i rządnej krwi armii. A potem… Potem nie nastąpiło. Jolds nie powtórzył błędów Hitlera. Sprzymierzył się z Rosją (która pod pozorem demokracji pozostała komunistyczna) i całe siły rzucił na Anglię. Dopiero gdy nasze pancerniki dobiły do ich portów, bomby burzyły miasta, a wojsko rozstrzeliwało cywili, zauważyli, że mają wojnę. Później szybki przerzut wojsk i już piechota wraz z siłami pancernymi atakują Belgię i Holandię. Następnie zajęliśmy Francję. Wielu pytało skąd Rzesza wzięła na to fundusze. Odpowiedź była prosta. Część przesłali dawni Naziści z Ameryki Południowej, ale większość dała Szwajcaria. Zastraszona groźbą podbicia nieuszanowaniem neutralności oraz pokazaniem tamtejszemu premierowi bomb termojądrowych sprawiło, że z banków szwajcarskich popłynęły strumienie złota.
Co było potem? Aneksja Hiszpanii i Portugalii, atak Rosji i Japonii na USA, kapitulacja Czechosłowacji. I co?? I nic. Zero porażek. Jutro flota rusza na Danię a piechota wraz ze mną na… Polskę.

                                                                       ***

Granica z polską.

Cholera! Cholera! Cholera! To nie tak miało być! Zasrani Polacy wszystko muszą zepsuć. Są ich tysiące! Setki tysięcy! Jak gdyby tak młody, skłócony politycznie kraj mógł wystawić aż taką armię. Na całej granicy posterunki, wszędzie okopy. Co las to oddział, co wieś to dwa. Na Odrze setki statków! Skąd oni to wzięli? Ech… ale żyję, a walki na granicy trwają. Tylko skąd oni to wzięli?

                                                                       ***

Dwa tygodnie wcześniej, Warszawa.

Wałęsa spojrzał na osobę po drugiej stronie stołu. Wiedział, że jego decyzja może mieć kluczowe znaczenie dla narodu. Propozycja przybysza była jedynym wyjściem z całej sytuacji.
- Podsumowując - powiedział prezydent powoli. – Dostaniemy duże wsparcie w obronie przed nazistami w zamian za…
- Tak, za nawrócenie się na islam. – Odparł spokojnie przybysz.
Młody jeszcze prezydent wiedział, że musi się zgodzić, ale przedtem zapytał jeszcze:
- Ale jak to zrobić??
- Mieszko I nie miał tego problemu, gdy odrzucał prasłowiańskich Bogów na rzecz chrześcijaństwa.
- A więc gdy Jolds nas zaatakuje wy już tu będziecie, a Polska stanie się muzułmańska. Na miejsce kościołów staną meczety, krzyże zastąpią półksiężyce, islam zagości wśród nas??
- Sam bym tego lepiej nie ujął.
- Zgoda, panie Bin Laden. – powiedział z nutą smutku w głosie.

                                                                       ***
Mała wieś koło Opola, dwa dni po agresji Niemieckiej.

Ależ pani Marto - wołał speszony policjant. – Nie może pani nosić krzyża na piersi- sapnął zmęczony. W całej wsi tylko ta osiemdzisięcioletnia babinka sprawiała takie problemy. Reszta przynajmniej udawała gorliwych muzułmanów. – Bardzo proszę go zdjąć.
- Nie! -Wrzasnęła – Jestem katoliczką od urodzenia i żaden El politico tego nie zmieni.
- Bardzo proszę…
- Żegnam. – I zamknęła drzwi. Marek Bednarz usiadł przed chatą. Myślał, że będzie gorzej. Spodziewał się jakiś buntów. Czegoś takiego. Ale jak widać dla Polaka nie ma większej wartości niż wolność.

                                                                       ***
Tymczasem Rosjanie zdobywają Nowy York. 

                                                                       ***
Tego samego dnia, Berlin.

Jolds siedział wygodnie na skórzanym fotelu. Ojciec byłby ze mnie dumny - pomyślał. - Paryż, Londyn, Rzym, Kopenhaga, Amsterdam, Bruksela – to wszystko moje. Ale czuję niedosyt. Czuję, że źle zrozumiałem błędy ojca. Dałem czas Polakom. Warszawa nie dołączy do mojej kolekcji… na razie. On nie docenił Brytyjczyków i Rosjan. Ale on to rozumiał. Chrześcijańska tarcza europy, rycerze piastowscy, lotnicy z 303, zdobywcy Moskwy… Polacy. I cały plan może nie wyjść.



Komentować ile wlezie.

2 komentarze:

  1. Wybrałeś opowiadanie, które najbardziej mi się podoba. Jest parę literówek i innych błędów ;D. Całość bardzo fajnie, mogłeś jeszcze napisać o jakiejś wspólnej akcji Polaków i przydupasów Bin Ladena. Ale jak na swoje pierwsze opowiadania to wychodzi ci nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  2. W znaczne mierze zgadzam się z kolegą powyżej. Mniejsza o błędy. Szkoda mi tylko, że nie rozwinąłeś wątku z Bin Ladenem i tym jak zareagowali na to cywile. Cała ludność na islam? tego bym się nie spodziewała. Jeżeli chodzi o Niemców, to nie mam żadnych zastrzeżeń tylko ciekawią mnie dalsze losy tego młodego żołnierza. Wydawał się niegłupim i dość ciekawym bohaterem.

    OdpowiedzUsuń